Dramatu nie ma, 101km na biegowym liczniku jest ładną liczbą, jednak o co najmniej 20 km za małą. Z mojej własnej winy wypadł mi jeden dzień treningowy, do tego 25 km na wybieganiu zamiast 30...dało taki a nie inny rezultat. "Tyle masz, ile się obijasz" jak mawiają najstarsi indianie;) Choć muszę przyznać, że trening siły biegowej we wtorek i interwał w sobotę, były już na prawdę solidną robotą. Te treningi dały mi mocno w kość. Po nich dobrze czułem, gdzie znajdują się moje nogi i że łydki cały czas są na miejscu. Cieszę się również z tego że udało mi się zrealizować trzy treningi w terenie crossowym, wszystko w myśl zasady, aby trening jak najbardziej odzwierciedlał warunki startowe.
cień harówy
Co teraz? Na pewno zwiększam kilometraż, w planie jest jeden solidny trening 8x1500m w, jedna siła, i wybieganie...przynajmniej 30 km. Nie ma co narzekać, trzeba robić:)
Miłego!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz